z Sabką w stawie Grześ się spotkał.
Żabka tak odważną była,
na śniadanie zaprosiła.
W stawie czysto, posprzątane,
a śniadanie jak podane...
Liście były za talerze,
takie lśniące, takie świeże.
Na ich brzegach
polne kwiatki,
i stokrotki i bławatki.
A na liściach - nie do wiary!
Były chrząszcze i komary.
Były larwy i owady
i turkucie do parady.
I ślimaki i dżdżownice
już wszystkiego nie policzę.
Były sosy i przystawki
i sałatki z pysznej trawki.
Tak Grzesiowi smakowało,
nawet wziął dokładkę małą.
Sabka sama je zrobiła,
gospodynią dobrą była.
Elokwentna, oczytana,
z gracją krząta się od rana.
Kulturalna, wykształcona,
często bywa na salonach.
Jest spokojna - nie wrzeszcząca,
ale jest wymagająca!
Nie chce jeszcze mieć wesela,
ale szuka przyjaciela.
To nie była żadna plotka,
czy Grześ z Sabką znów się spotka?
dn.02.07.2015r.
autor-Jadwiga Urszula Szczęśniak
(obrazek z netu)
Super wierszyk Uleńko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)
Dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę :-)